środa, 1 czerwca 2011

Turkus i Szmaragd

Nawiązania do tych pięknych minerałów możemy znaleźć na terenie Zachodniego Pomorza. Od ich nazw wzięły nazwy dwa jeziora o szczególnej urodzie. Pierwsze z nich - Turkusowe - znajduje się na terenie Wolińskiego Parku Narodowego, we wsi Wapnica. Drugi ze zbiorników odnajdziemy na terenie szczecińskiego osiedla Zdroje, niedaleko ulicy Kopalnianej, nazwanej tak nie przez przypadek. Otóż te dwa jeziora łączy bowiem nie tylko nazwa pochodząca od minerałów. Oba zbiorniki mają bardzo podobną genezę.
Jezioro Szmaragdowe (pl.wikipedia.org)
Żeby ją wyjaśnić trzeba cofnąć się kilkanaście tysięcy lat wstecz. Wtedy bowiem obszar obecnego Pomorza Zachodniego przykryty był warstwą lodu o grubości przekraczającej 1000(!) metrów. Wraz z lądolodem przybyłym z terenów Skandynawii przywędrowało do nas wiele ciekawostek geologicznych, jak choćby wspaniałe okazy głazów narzutowych. Z lodem przywędrowały także porwaki lodowcowe, zwane też lodowcowymi krami - wielkie powierzchnie plastycznych skał, wyrwane przez ruch lądolodu i przetransportowane na odległości nawet kilkuset kilometrów.
Właśnie dzięki tym formom geologicznym możemy delektować się dziś pięknem "minerałowych" jeziorek. Ogromne ilości kredy nie mogły zostać niezauważone. W obu tych miejscach, w XIX wieku powstały kopalnie kredy. Ta szczecińska zaopatrywała w surowiec pobliską fabrykę cementu portlandzkiego "Stern", należącą do Rodziny Teopfferów. Kreda wapnicka wykorzystywana była w cementowni Quistorpa, znajdującej się w Lubinie. Do dnia dzisiejszego zachowały się tylko jej ruiny, po cementowni szczecińskiej praktycznie nie ma już śladu. 
Jez. Turkusowe (pl.wikipedia.org)
Kopalnie zaczęły się rozwijać, wydobywano z nich ogromne ilości surowca. O wielkości wydobycia niech świadczy ogromna hałda przy kopalni w Zdrojach, na której teraz jest punkt widokowy zwane "okiem na Szczecin". W kopalniach pracę znajdywało wielu robotników. Było to ważne przede wszystkim w rejonie Wapnicy, ubogim w przemysł i biednym. Działał tam wspomniany wcześniej szczeciński przemysłowiec Johannes Heinrich Quistorp. Poza tym, że był on znakomitym przedsiębiorcą, został zapamiętany przede wszystkim jako filantrop. Nie dość, że zbudował w Lubinie fabrykę, dając biednym ludziom setki miejsc pracy i godne wynagrodzenie, to jeszcze ufundował szkołę podstawową w tej samej miejscowości i wspomagał mieszkańców licznymi przywilejami socjalnymi.
Pozostałości cementowni Quistorpa  (pl.wikipedia.org)
Nic jednak nie trwa wiecznie. W miarę eksploatacji surowca dokopywano się do coraz to większych głębokości. Miało to, w przypadku kopalni szczecińskiej fatalny skutek. 16 lipca 1925 roku dokopano się do warstwy wodonośnej. Z południowej ściany wytrysnęła woda, zalewając kopalnię w błyskawicznym tempie. Zalana została infrastruktura górnicza wraz z wszystkimi urządzeniami. Ponoć po dzień dzisiejszy przy dobrej pogodzie można dojrzeć leżące na dnie wózki górnicze. Opisy tej tragedii różnią się co do ofiar wśród górników. Jedne źródła mówią o kilkunastu utopionych pracowników, inne wspominają, że nikt nie zginął.
Fabryka Cementu Portlandzkiego Stern (sedina.pl)
Jedna z legend o tym miejscu jeszcze inaczej wyjaśnia zalanie kopalni. Otóż według niej miał w okolicy grasować złośliwy i chciwy duch zwany Skarbkiem. Przez wiele lat zgromadził wiele skarbów i kosztowności, ukrywając je pod ziemią u podnóża południowego urwiska kopalni. Gdy jeden z górników dokopał się kilofem do skarbu, zły duch momentalnie zalał wszystko wodą.
Historia kopalni wapnickiej nieco różni się od tej opisanej powyżej. Kredę wydobywano tam jeszcze podczas II wojny światowej. Zasoby złóż surowca były na wyczerpaniu. Po wojnie Rosjanie zdecydowali się rozebrać urządzenia, które tam zastali. Wyrobisko zaczęła zalewać woda. Był to jednak proces powolny, nie gwałtowny, jak w przypadku szczecińskim. W roku 1948 Polacy zdecydowali się jeszcze na wznowienie wydobycia, wypompowując nagromadzoną wodę. Kopalnia działała jeszcze do połowy lat pięćdziesiątych XX wieku. Wyrobisko znów zaczęło wypełniać się wodami podziemnymi i tymi pochodzącymi z opadów. W końcu poziom wody przestał rosnąć, wyrównując się z poziomem wód w pobliskim Zalewie Szczecińskim.
Jak widać, te dwa oddalone od siebie o około 60 kilometrów w linii prostej jeziorka mają ze sobą wiele więcej wspólnego niż tylko podobną nazwę. Jeśli chodzi właśnie o nazewnictwo, jeziora zawdzięczają je niezwykłym barwom, które przybierają. Dzieje się tak dzięki rozszczepieniu światła słonecznego, dzięki zawartym w wodzie związkom węglanu wapnia.
Mostek nad Jez. Szmaragdowym - niegdyś służył do
transportu wyrobku (www.bukowa.szczecin.pl)
Z ciekawostek należy jeszcze dodać, że dno Jeziora Turkusowego, to druga największa, po jeziorze Miedwie, kryptodepresja w województwie zachodniopomorskim. Lustro wody położone jest zaledwie 2,6 metra nad poziomem morza, a jego głębokość sięga 21,2 metra. Jego dno leży więc aż 18,6 metra pod poziomem morza.
Podczas spaceru nad jednym z opisanych jezior warto przypomnieć sobie o ich burzliwej historii, ciężkiej pracy górników, a także o wszystkich ciekawostkach z nimi związanych. Nie są to bowiem "zwykłe" jeziora. Oba są wyjątkowe pod każdym względem. Dlatego warto je odwiedzić

czwartek, 26 maja 2011

Na początek...

A więc przygodę z zachodniopomorskim blogowaniem czas zacząć :) Przede wszystkim będzie tu o ciekawych rzeczach związanych z Pomorzem Zachodnim. Spróbuję przybliżyć wszystkim czytelnikom najciekawsze zabytki, miejsca, historie oraz postaci związane z naszym przecudnym kawałkiem świata - zarówno te najbardziej znane, jak i te o których niewiele osób słyszało. No bo czy jest w Polsce region ciekawszy od zachodniopomorskiego? Z upływem czasu, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie! Mnogość zabytków, osobliwości przyrodniczych, tajemnic, legend, niedopowiedzianych historii tylko pogłębia we mnie to uczucie. Pomorze, z którym jestem związany od urodzenia zafascynowało mnie totalnie. Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba, po przeczytaniu kilku wpisów na tym blogu, poczuje do naszego ukochanego regionu to samo co ja.
Miłej lektury!